Gazownictwo na Pomorzu Gdańskim

Wpadła mi w ręce świetna dwutomowa historia gazownictwa na Pomorzu Gdańskim, autorstwa Tadeusza Gruszczyńskiego. Wydała ją Pomorska Spółka Gazownictwa Sp. z o.o. w Gdańsku Oddział Pomorski Zakład Gazowniczy.

Część pierwszą wydano w roku 2003 (który był rokiem Ignacego Łukaszewicza). Część druga wyszła w roku 2009.

Pełny tytuł brzmi: Gazownictwo na Pomorzu Gdańskim.

Część pierwsza – 150 lat Gazowni gdańskiej

Część druga       – 150 lat Gazowni elbląskiej

Niestety, książka nie jest dostępna powszechnie. A szkoda, bo zawiera wiele  ciekawostek z tzw. tamtych czasów.

Przygotowując się czas jakiś temu do pisania o moim ulubionym włodarzu miasta – Leopoldzie von Winter – natknęłam się na wzmianki o gazowym oświetleniu ulic. Ale wtedy jeszcze nie miałam historii gazownictwa…

Tadeusz Gruszczyński opisuje w pierwszej części swojej pracy historię powstania pierwszej gazowni w Gdańsku.

A początki były ciekawe!

Zakład oświetlenia gazowego powstał w Gdańsku w roku 1853. W kolejności powstawania – gdańska gazownia była trzecią na ziemiach obecnej polski (po szczecińskiej i wrocławskiej).

Rozwój gazownictwa na Pomorzu Gdańskim w XIX i na początku XX wieku był na tyle znaczny, że w owym czasie na tym obszarze powstały w sumie 23 gazownie. Poza Gdańskiem, własne gazownie posiadały Bytów, Dzierzgoń, Gdynia, Gniew, Kwidzyn, Lębork, Łasin, Malbork, Nowe, Nowy Staw, Oliwa, Prabuty, Pszczółki (gazokoksownia – niezrealizowana), Sławno, Słupsk, Sopot, Starogard Gdański, Susz, Tczew, Ustka, Wejherowo…

W ciągu 150 lat gazownictwo uległo ogromnym przeobrażeniom. Przede wszystkim – najpierw był gaz świetlny otrzymywany z węgla i stosowany do oświetlania (ulic i domów), teraz zaś mamy gaz ziemny.

Także system rozprowadzania gazu uległ zmianom. Nie ma już lokalnych wytwórni gazu węglowego z siecią miejską Obecnie mamy cały system rozprowadzania gazu ziemnego docierający do odbiorców ze złóż krajowych a także zagranicznych.

Nie ma już gazowni lokalnych w wyżej wymienionych miastach i miasteczkach. Są tam teraz rozdzielnie gazu. A wszystko jest zarządzane z Gdańska.

Z rozdziału o pierwszej gazowni w Gdańsku:

W połowie XIX wieku miasto oświetlane było lampami olejowymi. Było ich w sumie 1851: 130 dużych i 1721 małych. Zawieszone były na budynkach i ich narożach jak również na łańcuchach w poprzek ulic. Takie oświetlenie kosztowało sporo, bo olej wypalał się szybko. A więc w ramach oszczędności nie oświetlano ulic latem, zaś w pozostałych porach roku – wieczorami. Oświetleniem objęte było Główne, Stare i Dolne Miasto a także Stare Przedmieście, jednakże w zasadzie nocą w mieście panowały tzw. egipskie ciemności, bowiem lampy gaszono o 23:30.

Dzień 8 maja 1844 można w pewnym sensie uznać za przełom w kwestii gdańskiego oświetlenia miejskiego.

Otóż tego dnia – obradowała Rada Miasta. Podczas sesji jeden z armatorów a zarazem kupców gdańskich – Fryderyk Heyn, postawił wniosek o wprowadzeniu oświetlenia gazowego (jakim to Londyn cieszył się już wtedy od jakiegoś czasu).

Stosowna komisja powołana na tę okoliczność, miała zbadać sprawę, zorientować się w lokalnych możliwościach i oczekiwaniach, a także podejrzeć, jak to wygląda w stołecznym Berlinie (oświetlenie gazowe Berlin otrzymał w roku 1826).

Sprawą zasadniczą stał się wybór terenu pod gazownię. Rozważano trzy lokalizacje.

Pierwszą był teren w okolicach dzisiejszego dworca kolejowego.

Tu jednak sprawa wymaga dodatkowego sprawdzenia.  Zasięgnęłam opinii A.P., bo jest znawcą tematu przemian urbanistycznych miasta. Stanowczo odrzuciła tezę o tej lokalizacji, jako, że obwałowania istniały wówczas w najlepsze. A przypominam, że jesteśmy na razie w latach 40-tych XIX wieku. W końcu to dopiero mój ulubieniec – Leopold v. W. rozpoczął rozmowy na temat rozbiórki wałów z odpowiednimi władzami – tak wojskowymi jak i państwowymi. Dowodnie wały istniały do roku 1895. Więc sprawa tej lokalizacji gazowni (nie zrealizowanej zresztą) pozostaje otwarta i jako ciekawostka.

Następną lokalizacją, braną pod uwagę, był teren w okolicach Baszty Łabędź nieopodal Motławy (nie zaś, jak napisano w książce – Jacek.  Autor pomylił nazwy baszt, co jednak nie ma znaczenia dla wartości publikacji).

Trzecią lokalizację wskazano w okolicach dzisiejszego gmachu sądu. Także  ta  lokalizacja  pozostała niezrealizowana.

W owym czasie Gdańsk miał ok. 58 tys. mieszkańców. Z tej liczby około 49 tysięcy mieszkało w obrębie objętym dotychczasowym oświetleniem. Działało tu wiele fabryk i warsztatów (m.in. fabryka karabinów, cukrownia, olejarnia parowa, czy odlewnia żelaza).

Jako, że wciąż poszukiwano odpowiedniego sposobu na oświetlenie miasta, rozpatrywano różne oferty, jakie zaczęły napływać. Parę z nich warto wymienić za T. Gruszczyńskim, bo ciekawe.

Wśród oferentów byli m.in. mistrz ślusarski z Sopotu – niejaki Klopsch. Zgłosił swój wynalazek: gazometr w komodzie, czyli aparat do wytwarzania gazu węglowego. Nadeszła też propozycja zastosowania przenośnych urządzeń spalający kamfen ( otrzymywany przy produkcji kamfory) – takie urządzenie działało w Tczewie. Inną propozycją było oświetlenie ulic gazem naftowym. Jednak podczas prób spłonęły 2 lampy próbne, i zaniechano tego rozwiązania. Z kwidzyńskiego magistratu przyszła propozycja zastosowania eteru gazowego (mieszanki spirytusu i terpentyny) jako paliwa, jako, że takie rozwiązanie stosowano właśnie w tym mieście. I tę propozycję odrzucono , jako zbyt drogą i wymagającą skomplikowanej obsługi lamp.

W końcu zdecydowano, iż najlepszym rozwiązaniem będzie zastosowanie przewodowego rozprowadzania gazu do oświetlenia. Dawało to możliwości oświetlenia nie tylko ulic, ale też i domów.

Należało też pozyskać do nowego rozwiązania tzw. opinię publiczną. Przeciwnicy nowinek przekonywali bowiem, że latarnie gazowe zatrują powietrze w mieście, że wpłyną negatywnie na estetykę miasta… i t.d. Podobne protesty znamy i teraz (wystarczy prześledzić argumenty przeciw budowie mostu na Wiśle w Kwidzynie).

W roku 1848 Rada Miasta wybrała na lokalizację gazowni tereny w okolicach Targu Dylowego (nie istnieje obecnie – teren można określić jako – „pobliże” ulic Rzeźnickiej i Żabi Kruk). Niestety teren został zajęty przez wojsko pod koszary Wiebego. Tak więc, trzeba było szukać innej lokalizacji.

Sprawa przycichła (czasy były politycznie niestabilne – trwała Wiosna Ludów, która Gdańsk wprawdzie ominęła, ale zatrzymała niektóre inwestycje) aż do roku 1852. Wtedy to miasto zakupiło działkę niejakiego Rokickiego. Teren ten – wykorzystywany na skład drewna – posadowiony był na niegdysiejszym południowym krańcu Wyspy Spichrzów i znajdował się miedzy Nową Motławą, ul. Toruńską, a terenem dworca kolejowego Brama Nizinna. Budowę zakładu gazowego dla oświetlenia ulic komisja przegłosowała 4 głosami „za” przeciw 3 głosom sprzeciwu. Uzgodniono iż całość inwestycji poprowadzi dyrektor gazowni berlińskiej – inż. Kühnell, zaś kierownictwo budowy objął radca budowlany Zernecke. Cegłę zakontraktowano z dwóch cegielni: w Sopocie (Wegner) i Kolibek (Manns). Realizację inwestycji powierzono Towarzystwu Oświetlenia Publicznego w Paryżu do spółki z angielską firmą Barlow & Co.

I tak, po pokonaniu różnorodnych przeszkód – budowę rozpoczęto w marcu roku 1853 a zakończono w końcu tego samego roku. Tak, że 19 grudnia rozpoczęto produkcję gazu, zaś 21 grudnia uruchomiono oświetlenie miasta – publiczne i prywatne.

Na początku było tylko 312 latarń i 508 lamp prywatnych na 68 posesjach. Budynek pobliskiego dworca oświetlało 101 lamp, zaś same tereny dworcowe – 43 latarnie.

Odbiorcy albo zaopatrywali się w gazomierze, albo płacili od ilości płomieni oraz czasu palenia. Ciekawe, że wielkość płomienia (tu ilość dysz miała wpływ na jego jasność) określano porównując go do spalania się świecy łojowej. Taryfa wyróżniała też światła poranne i palone w dzień.

Wkrótce ilość odbiorców gwałtownie wzrosła, i nikt już nie mówił o zatruwaniu miasta. Najpierw ilość odbiorców prywatnych wynosiła 5440 zaś latarń publicznych było 757, zaś w latach 60-tych XIX wieku odbiorów było już 1180.

Taki wzrost liczby odbiorców wymagał przebudowy sieci gazowej. Dotychczasowe gazociągi miały zbyt małą średnicę, a instalacje domowe robione były nierzadko ze zlutowanych luf karabinów…

Modernizację sieci gazowej przeprowadzono w latach 1872- 1873 (to już lata działalności mojego ulubieńca) .

Pod koniec XIX wieku – przy stale rozbudowującej się sieci gazowej oraz rozrastającej się gazowni, teren zajmowany przez zakład stał się niewystarczający. Zaczęto więc poszukiwać nowej lokalizacji, I tak wybór padł na rejon Milch Peter.

Ale to opiszę po dalszej lekturze tej niezmiernie ciekawej książki. Nie jest to wydawnictwo, które pochłania się w ciągu wieczora . To źródło wiedzy o mieście, z którego warto korzystać na co dzień.  Nie przypuszczałam, że o sprawach technicznych – ja absolutna humanistka – będę czytała z takim zaciekawieniem.

The URI to TrackBack this entry is: https://czaykowska.com/2010/04/02/gazownictwo-na-pomorzu-gdanskim/trackback/

RSS feed for comments on this post.

7 KomentarzyDodaj komentarz

  1. Bardzo ciekawe opracowanie, przeczytałem z wypiekami na twarzy, jako, żem nie słyszał o oświetleniu olejowym, chyba, że to jest równoważne określenie z naftowym

    PS – niezwykle piękny jest layout (z polskiego – podkład, tło) tej strony, te stare cegły przenoszą mnie błyskawicznie w przeszłość, co mi bardzo odpowiada 😉

    Light.

    • Dziękuję za miłe słowa. 🙂 ten olej sprawdzę, korzystałam z fachowej książki, ale nie jestem fachowcem, może coś pokręciłam 😉
      Co do tła, to cegła z Jeziernika na Żuławach… Moje odkrycie sprzed lat.
      Ciąg dalszy nastąpi, ale dopiero po sezonie, bo teraz to nie ma mowy o spokojnym pisaniu 😀
      Pozdrawiam 🙂

      • Lampę naftową Łukasiewicz skonstruował dopiero w 1853 r. Lampy olejowe to mniej więcej to samo co lampy oliwne, o których mowa jest już w Biblii.

        Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję!
        i pozdrawiam 🙂

  2. PS – czekam na zapowiedziany ciąg dalszy ….

    Light.

  3. Great article.

  4. Bardzo fajna strona. Z niecierpliwoscia czekam na nastepny post


Dodaj komentarz